sobota, 19 stycznia 2013

Podróże kształcą. Młodzież z Leżajska na Wawelu

Zobaczyć coś raz na własne oczy znaczy więcej, niż usłyszeć o tym sto razy. 
Dlatego ważnym elementem wychowawczym i dydaktycznym są organizowane dla młodzieży wycieczki szkolne. 
      W dokumentacji Gimnazjum i Liceum Ogólnokształcącego w Leżajsku zachowały się zapisy na temat wycieczek z okresu międzywojennego. 
      Jedną z nich był wyjazd uczniów z udziałem profesorów Józefa Grögera (ur. w Śniatyniu - woj. stanisławowskie) i Józefa Depowskiego (ur. Łączki Kucharskie, pow. Ropczyce) na uroczystości sprowadzenia prochów Juliusza Słowackiego na Wawel. 
Obydwaj profesorowie byli absolwentami Uniwersytetu Jagiellońskiego. Wycieczka odbyła się w dniach 27-29 czerwca 1927 roku.
Prochy Wieszcza sprowadzono do Polski na prośbę samego Józefa Piłsudskiego. Uroczystości przewodniczył biskup Stanisław Rospond. Trumnę z prochami Słowackiego przewieziono do Krakowa z Warszawy 28 czerwca 1927r
Na dziedzińcu wawelskim przemówił Marszałek Piłsudski, po czym oficerom pełniącym wartę przy trumnie wydał rozkaz: 
"W imieniu Rządu Rzeczypospolitej polecam Panom odnieść trumnę Juliusza Słowackiego do krypty, bo królom był równy". 
Być może powiedział „...by królom był równy”.
Następnie odbyła się uroczystość złożenia prochów do grobów królewskich.
Sarkofag z czarnego marmuru z prochami J. Słowackiego w Krypcie Wieszczów Narodowych na Wawelu
Słowacki zmarł w Paryżu w 1849 r. i spoczął na cmentarzu Montmartre. Ceremonia była tak skromna, jakby chowano żebraka. Dnia 14 czerwca 1927 roku dokonano ekshumacji prochów Słowackiego na cmentarzu Montmartre w Paryżu. Sprowadzenie prochów do Polski odbyło się drogą morską z Cherbourga do Gdyni i Gdańska, skąd Wisłą do Warszawy. Po uroczystościach w stolicy trumnę z prochami Słowackiego przewieziono do Krakowa.    
***
Jarosław Iwaszkiewicz w książce "Podróże do Polski" opisał ostatnią podróż do Krakowa, na Wawel, do Krypty Wieszczów, obok Mickiewicza. Pochowano ich w Krakowie, w mieście, w którym nigdy nie byli.
(...) Staję spokojnie na warcie przy trumnie prostej, czarnej, drobnej. Ale drobna ta trumna ciąży straszliwie. Jak gdyby jej waga była symbolem wagi duchowej. Nad trumną Matka Boska, czarniawa i łagodna, podobna do Ostrobramskiej, uśmiechnięta.

W purpurowych drzwiach wagonu-kaplicy ucieka Polska. Okryła się w ten dzień pogodą i zapachami. Pomiędzy Piotrkowem a Radomskiem wzdłuż kolei ciągną się cudowne łąki. Właśnie rozsypane kopice zbierają na wozy. Albo za Koluszkami brzegi nasypu kolejowego pokryte całe dzikiemi różami. Wątłe eglantyny niby różowe motyle zasypały naszą drogę.

Stoimy więc na warcie. Oto jest Częstochowa. Armaty walą wpobok pociągu. Fabryki zbiegły się do toru kolejowego, i ryczą ogłuszająco. Gdy cichną chwilami, słychać dzwonienie wszystkich jasnogórskich dzwonów. Most zawieszony nad koleją czerni się tłumem i paciorkami różowych twarzy dzieci. Skauci z pochodniami stoją wzdłuż toru. Pociąg staje, warta częstochowska pręży się przed purpurowemi drzwiami, biskup z księżmi śpiewają prostą i wzruszającą pieśń. Każą nam odmówić „Ojcze nasz” i „Zdrowaś Marja” za duszę Juljusza.
Za Częstochową tłumy biegną torem, wyciągają ręce. Dwie panie płaczą. Wjeżdżamy w wielką chmurę. Przed nami strzelista sylweta jasnogórskiej wieży jak rojem młodych wieżyc otoczona rojem kominów. Długo je tak widzimy. Niedarmo w przemówieniu swem burmistrz Częstochowy powiedział, że bicie dzwonów kościelnych i ryk syren zlewa się w jeden hymn modlitwy i pracy na cześć poety.

W Zagłębiu jest jak w Warszawie na ulicy, takie tłumy zaległy z obu stron tor kolejowy, po którym przechodzi pociąg. Szkoły, dzieci, straże ogniowe, sokół, strzelec, organizacje robotnicze; napisy, sztandary, hymn państwowy, w coraz to innem tempie grany.

Dzieci tworzą szpaler z obu stron pociągu i zasypują mnóstwem kwiatów pędzące wagony. Całe chmury lecą maków, bławatków, trawek puszystych. Przez okno wpada bukiecik prostych gwoździków („kartuzki”), związany silnie śliczną nitką fioletowej włóczki. Składamy go na trumnie: tak dojechał do samego Krakowa.

Wszystko to jest niczym w porównaniu z przyjazdem do Krakowa. Pociąg zatrzymuje się na stacji, po czym odczepiony wagon z trumną przetaczają na most wznoszący się nad ulicą Lubicz. Zatrzymał się i zaraz otoczony jest gronem oficerów, literatów, przedstawicieli magistratu. Profil biskupa Sapiehy i krótkie, pośpieszne modlitwy. Schodzimy z wagonu ze srebrnym wieńcem literatury w ręku. Cisza taka, że słychać lot muchy. W tej ciszy walą armaty. I nagle odzywa się Zygmunt.
(...) Byłem na pół przytomny po dniu w pociągu, po wieczorze na ostatniej warcie przy tej trumnie, a czekała mnie jeszcze kolacja z Piłsudskim i z kardynałem Sapiehą w Starym Teatrze. Bo to był pogrzeb Słowackiego.
Krakowska połowa pogrzebu była mniej udana. W Warszawie była ta cudowna, czerwcowa pogoda, która sprawiła, że podjazd statku z trumną na most Poniatowskiego, pochód z przystani do katedry, wreszcie krótka noc letnia spędzona pod katedrą w olbrzymiej kolejce osób, które chciały dorzucić choć jeden kwiatek do góry kwiecia, która piętrzyła się przed trumną, tej samej wysokości co katafalk - to wszystko zlało się w feeryczną grę, grę świateł, kwiatów, ludzi, w nieprawdziwe, jak gdyby widowisko, które historia wyreżyserowała na cześć jednego z Polaków, chyba najbardziej ze wszystkich pozbawionego za życia honorów.
W Krakowie od rana padał deszcz."
*** 
      Druga odnotowana wycieczka z Leżajska odbyła się 30 czerwca 1930 roku, kiedy to 17. uczniów Sodalicji Mariańskiej wraz z ks. S. Lubasem pojechało na Zjazd Sodalicyjny. 
      W archiwum szkolnym nie ma wzmianki o kolejnych wycieczkach do Krakowa. Dostałam zdjęcie z wycieczki młodzieży szkolnej do Krakowa, najprawdopodobniej z lat 30. Nie wydaje mi się, aby to była któraś z wyżej wspomnianych podróży. Na zdjęciu rozpoznałam jedynie moją kuzynkę Eleonorę Szczepkowską (druga od lewej), jej serdeczną koleżankę Stefanię Toth (4. od lewej w I rz.) oraz, jak mi się wydaje dyrektora szkoły Stanisława Lubicz Majewskiego (czwarty od prawej z tyłu - łysy z wąsikiem). Rozpoznane na zdjęciu dziewczyny były absolwentkami Państwowego Gimnazjum i Liceum im. B. Chrobrego w Leżajsku. Rocznik 1938/39.
Uczniowie leżajskiego Gimnazjum przed Katedrą Królewską na Wawelu
zobacz Wawel
Stanisław Lubicz Majewski - ur. się na Litwie. Początkowo pracował w szkolnictwie pod zaborem rosyjskim. Z wykształcenia był geografem. W wyzwolonej Polsce był dyrektorem gimnazjum m. in. w Zambrowie, Wilejce, w Kałuszynie (założono w 1906r progimnazjum, które zostało zlikwidowane w sierpniu 1919r.)Janowie Lubelskim, Nowym Mieście, aż w końcu trafił do Leżajska. Tutaj kierował Państwowym Gimnazjum im. Bolesława Chrobrego od września 1934 roku. Zrezygnował z pełnienia funkcji w 1938r. Po wybuchu II wojny światowej i zmianie granic znalazł się w Związku Radzieckim. Prawdopodobnie został komisarzem w Grodnie. Po ataku Hitlera na Rosję, zginął z rąk gestapo. 
Stanisław Lubicz Majewski jest autorem podręcznika 'Geografia Polski dla klasy IV' - ówczesnego ośmioklasowego gimnazjum. 

Odnalazłam w Internecie informacje, że Stanisław Lubicz Majewski był autorem kilku części książek do geografii:
cz.1 Nauka pisowni polskiej: podręcznik dla szkół początkowych. 1917. Księgarnia Ludwika Fiszera.
cz.2 Krótka geografja powszechna. Pięć części świata. 1921. 
cz. 3 Geografia powszechna: Australia, Ameryka, Afryka i Azja. 1915.
cz. 4 Geografia powszechna: Geografia Polski. 1920.
cz.5 Dzieje powszechne: Dzieje starożytne. Waldemar Osterloff, Józef Szuster. Wyd.E. Wende i S-ka, 1922.
Literatura:
Księga Jubileuszowa 1912-2012 Gimnazjum i Liceum Ogólnokształcące im. B. Chrobrego w Leżajsku. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

© All rights reserved.

Zdjęcia i teksty prezentowane na tym blogu są własnością autora. Wykorzystywanie i kopiowanie zdjęć bez mojej zgody jest zabronione (Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych z dnia 04.02.1994r.Dz.U.Nr 24, poz. 83).